Specjalna oferta dla nowych klientów - wdrożenie gratis!

W internecie nie ma ładnych kobiet

Spotkanie ładnej kobiety w internecie graniczy z cudem. Tezę postawioną w poprzednim zdaniu można szybko obalić. Przecież media społecznościowe pełne są zdjęć pięknych Pań prezentujących swoje wdzięki. Nawet duże marki lubią prezentować w swojej komunikacji nie tylko grafiki prezentujące produkt, ale i zadowolone użytkowniczki tego produktu. Oczywiście w pełnym makijażu nawet jeśli produktem tym jest pościel. Tak, w sieci jest dużo zdjęć ładnych kobiet… ale jednocześnie w sieci mało jest ładnych kobiet. Mówiąc dokładniej: w sieci jest naprawdę mało ładnych, istniejących w rzeczywistości kobiet, za profilami których nie stoją przebiegli marketerzy, i zdjęcia których nie są godzinami poprawiane w komputerowych programach przez grafików zdolniejszych od samego Michała Anioła. Tą tezę da się o wiele łatwiej obronić, a trend „wykorzystywania” ładnych Pań dotarł również na rynek nieruchomości.

Zanim ktoś wpadnie na pomysł ukamienowania mnie, tudzież wspomnianych marketerów za seksizm (dajcie chwilę, przyjdzie i na to czas) warto poszukać przyczyn takiego, a nie innego stanu rzeczy. Dlaczego marki lubią wykorzystywać do komunikacji ze swoimi klientami profile prywatnych osób? Takie zachowanie im się po prostu opłaci. Konsumentom zależy na poznaniu ludzi stojących za ich ulubionymi markami. 70% z nich czuje się bardziej związanych z marką, gdy jej CEO jest aktywny w mediach społecznościowych. Dodatkowo, 72% konsumentów czuje się podobnie, gdy pracownicy marki dzielą się informacjami o niej w sieci. To tylko niektóre z ciekawych wniosków płynących z raportu „BrandsGetReal: What consumers want from brands in a divided society” opublikowanego przez Sprout Social. Ja dzięki niemu wiem, że nieprzyznawanie się do tego, że gdzieś tam w oddali za marką Marketing Nieruchomości stoi niejaki Krzysztof Derdzikowski mogło być błędem, który spowolnił jej rozwój. Jeśli i Ty jesteś właścicielem lub szefem szczelnie chowającym się za swoją marką, to przemyśl, czy Twoją markę już na to stać. Przemyśl też w jaki sposób możesz zachęcić swoich pracowników do dzielenia się informacjami z życia firmy. Zdjęcia z pierwszej części imprezy integracyjnej mogą być dobrym pomysłem, ale te z drugiej… lepiej schować do szuflady, a jeszcze lepiej skasować zanim żona zobaczy. Wszak lepiej mieć całą firmę, niż pół firmy.

Wiesz już, że obserwatorzy Twojej marki oczekują od niej odrobiny ludzkiego oblicza. Dlaczego oblicze to powinno być kobietą? Jedną z świeższych odpowiedzi na to pytanie jest tekst „SeeHer and Ipsos show how positive depictions of females in advertising can lead to superior business outcomes”. Zainteresowani tematem znajdą również badania porównujące skuteczność kreacji marketingowych z wykorzystaniem wizerunku kobiet i mężczyzn. W większości branż zdecydowanie wygrywają Panie. Zgodnie z przytoczonym wcześniej źródłem marki ukazujące kobiety w pozytywnym świetle, miały o 24% wyższą szansę na krótkoterminową sprzedaż i o 28% wyższą szansę na silniejsze długoterminowe relacje z marką. Po raz kolejny zajrzyjmy do swoich portfeli. Czy stać nas na ograniczenie dochodów prowadzonych przez nas firm o 24%? Nawet jeśli stać, to większość z Was zapewne nadal woli je mieć.

Jeśli jesteś kobietą, to już wiesz co robić. Zacznij działać! Jeśli podobnie jak ja jesteś w grupie pokrzywdzonych przez los 48,3% Polaków to nadal masz kilka opcji do wyboru. Wiem, że można zacząć uważać się za kobietę, lub nawet nią zostać, ale w naszych realiach są to pomysły nadal mocno dyskusyjne i obawiam się, że nie wpłyną one pozytywnie na Twoją sprzedaż. Na tym sposobie myślenia „przejechał się” nawet taki gigant jakim jest koncern Anheuser-Busch, właściciel marki Bud Light. Fani do dziś nie mogą jej zapomnieć współpracy z transgenderowym influencerem znanym jako Dylan Mulvaney. Co więc robić, aby nie stracić?

Opcja numer jeden: zacznij kłamać! Nie musisz być kobietą, aby wykorzystywać wizerunek kobiety w swojej komunikacji. Niezwykle pozytywnym przykładem takiej strategii jest YouTubowy kanał HRejterzy należący do marki CodeTwo. Na kanale możemy oglądać przygody programistów „po godzinach”, lecz na zdjęciu profilowym jak i na planszy końcowej kolejnych filmów ujrzymy zdjęcie mocno zdziwionej kobiety. Panowie dostawali tak dużo zapytań o możliwość nawiązania z nią kontaktu (a nie mówiłem, że to działa!?), aż w końcu postanowili się przyznać, że skorzystali z fotografii zakupionej od jednego z banków zdjęć. Oczywiście zrobili to w charakterystyczny dla siebie sposób, więc gorąco namawiam do nadrobienia tej klasycznej Jeleniogórskiej produkcji.

Strategia „na ładne profilowe” to niemalże standard wśród Linkedinowych profili służących do rekrutacji. Podobnie będą też wyglądać konta zakładane przez boty służące do sprzedawania nam niezamawianych usług. Pójdźmy dalej: po co tracić czas na szukanie klientów, skoro można wykorzystać profil ładnej kobiety i czekać, aż ci sami zaczną składać zamówienia licząc na możliwość spotkania z „wirtualnym handlowcem”? Ta metoda też działa. Działa tak dobrze, że aż postanowili po nią sięgnąć Irańscy hakerzy. Stworzyli oni profil rzekomo należący do atrakcyjnej Pani fotograf o nazwisku Mia Ash. Mężczyźni zainteresowani pogawędką z powabną niewiastą otrzymywali w korespondencji link, którego celem było zainfekowanie ich służbowych komputerów robakiem o nazwie PupyRAT. Szerszy opis tej historii można znaleźć w sieci na wielu stronach zajmujących się tematyką bezpieczeństwa w internecie.

Oczywiście sporą część pracowników biur sprzedaży deweloperów stanowią kobiety. Podobnie jest w biurach nieruchomości. Nadreprezentacja kobiet w sprzedaży nieruchomości może być częściową odpowiedzią na pytanie: dlaczego większość osób na wizualizacjach nowych deweloperskich osiedli, czy na grafikach zachęcających do kontaktu stanowią atrakcyjne Panie? Co z pozostałą częścią odpowiedzi? Po raz kolejny będą niż wyniki finansowe. Wizerunek kobiety lepiej sprzedaje, ale zanim zdecydujesz się kupić (lub nawet kliknąć w link) przypomnij sobie historię o Irańskich hakerach.

Opcja numer dwa: jeśli nie chcesz udawać kobiety musisz jakąś zatrudnić! Z poprzedniego akapitu wiesz, że w nieruchomościach nie jest trudno o spotkanie kobiety. Jeszcze częściej niż pracownicami na pierwszej linii sprzedaży Panie zostają sekretarkami i asystentkami. Od dłuższego czasu nie zastałem na tym stanowisku Pana, a wszystkie Panie były oczywiście atrakcyjne. Wisienką na torcie niech będzie wpis z jednej z Facebookowych grup na której to właściciel małego biznesu szukał atrakcyjnej kobiety do towarzystwa. W tym przypadku miało chodzić o samo towarzystwo, gdyż celem była wycieczka do sąsiedniego miasta na negocjacje handlowe z potencjalnym klientem. Finał miał być szczęśliwy, ale inny niż się tego spodziewaliście. Ogłoszeniodawca zaznaczał, że Pani nie musi się nawet odzywać, byle by była. Podobny wydźwięk ma (o ile mnie pamięć nie myli, bo mogło to być nieco wcześniej) zeszłoroczna historia prezesa jednej z większych korporacji, który w mediach społecznościowych opisywał swoją asystentkę poszukując dla niej nowej pracy. Wspominał, podobnie jak w przypadku aut, o wieku, wyglądzie i przebiegu, ale o kompetencjach zapomniał. No i mamy dwie wisienki.

Tortem niech będzie wyjątkowo udana kampania polskiej marki x-kom na portalu erotycznym Pornhub. Dystrybutor sprzętu komputerowego promował tam myszki dla leworęcznych sugerując, że większość odwiedzających może mieć prawą dłoń właśnie zajętą. Zapewne nie służyła im ona do rozmowy na czacie z poznanymi tam Paniami. Pomysł był kontrowersyjny, a jak wiadomo kontrowersja niesie się najlepiej, więc zyskał on dla marki bardzo duże medialne zasięgi. Na marginesie warto dodać, że koszt działań marketingowych na stronach z treściami erotycznymi jest wielokrotnie niższy niż w przypadku reklam w sieci Google czy na Facebooku.

Seksista napisałby, na podstawie powyższych akapitów, że kobiety w sieci sprzedają się wyjątkowo dobrze. Mam nadzieję, że mi wybaczycie bliskie oryginałowi stwierdzenie, że to kobietami w sieci sprzedaje się niezwykle dobrze. Moja teza prawdziwa jest w obu przypadkach, gdyż słynne pokoje z kamerkami sprzedające wirtualny dostęp do „Pań” rzadko kiedy są amatorskimi działaniami samych występujących tam kobiet, ale to już historia na zupełnie inną opowieść. Wykorzystując limit marginesów w tym tekście dodam, że właśnie w tej branży wyjątkowo często wykorzystywane są filtry w czasie rzeczywistym poprawiające urodę „modelki”. Są one już na tyle rozwinięte, że pewnie i ja dałbym radę przed kamerą, gdyby nie nasilające się z wiekiem bóle pleców.

Wróćmy do tej części internetu, której nie odwiedza się w karcie incognito. „Szczucie cycem” i przesadne seksualizowanie przekazu marketingowego dotarło również do branży nieruchomości. Dobrze opisanym przykładem złego wykorzystania kobiecej siły w marketingu będzie chociażby kampania londyńskiej agencji Marsh and Parsons. Pośrednik okleił pojazdy komunikacji miejskiej zdjęciem starszego mężczyzny i przytulonej do niego młodej niewiasty opisując je jako „urocza nieruchomość z epoki z nowoczesną dobudówką”. Może i ja powoli jestem już z epoki, ale zamiast dobudówki nadal wolę pełnoprawną partnerkę. Jeden z amerykańskich pośredników wynajął do reklamy luksusowego domu modelkę w bikini. Niestety zapomniał zaprezentować na filmie basen. Ubrane, lecz nad wyraz interesujące Panie pojawiły się też na zdjęciach jednego z mieszkań z oferty Polskiego pośrednika. Inna rodzima agencja zdecydowała się zaprezentować w pełni ubrane agentki na zdjęciach prezentujących kolejne pomieszczenia sprzedawanej nieruchomości. Tutaj kontrowersji być nie powinno, choć odzew internautów nie był przychylny. Mam nadzieję, że mylenie sprzedawcy ze sprzedawanym towarem nie stanie się nowym standardem.

Opcja numer trzy: to jest jeszcze jakaś opcja? Jasne, że jest, ale najpierw podsumujmy dotychczasowe wnioski. Konsumenci lubią jeśli marka ma ludzkie oblicze i jeśli stoją za nią realne, dające się zidentyfikować osoby. Jeśli wśród osób tych jest atrakcyjna kobieta, to potencjalnie może mieć ona o wiele większą siłę przekazu marketingowego. Wykorzystywanie wizerunku kobiet w marketingu jest na tyle skuteczne, że warto za ten efekt zapłacić. Nie warto próbować wykorzystywać wizerunku kobiet do podbudowania własnego ego. Ich uprzedmiatawianie również nie jest dobre. Nawet dla interesów. Na podstawie powyższych wniosków można ukuć kolejną tezę. Ta niech mówi, że kluczem do sukcesu w marketingu jest wykorzystanie wizerunku kobiety w ten sposób, aby była ona prezentowana w roli dalekiej od szowinistycznej wizji świata. To bardzo ładna teza, ale zestawienie jej z sukcesem kampanii marketingowej x-komu, która miała miejsce na portalu, który może przecież mieć jakiś związek z przedstawianiem kobiet w wersji użytkowej (tak podejrzewam, nigdy tam nie byłem!) burzy nasz wyidealizowany marketingowy domek z kart.

W tym miejscu muszę Ci się do czegoś przyznać. Tekst ten wcale nie jest o ładnych kobietach w internecie. Jest jeszcze gorzej! Przeskanuj wzrokiem choć pobieżnie poprzednie akapity. Na początku artykułu mowa była jeszcze o Paniach, jednak autor dość szybko wpłynął na suchego przestwór oceanu, a potem zaczął już zupełnie dryfować w kierunku erotycznych uniesień. Tylko dlaczego? No cóż, jeśli ktoś pokaże Ci zdjęcie na którym jest Reksio oraz szynka, to kolejny obrazek podpowiada się sam. Będzie szarpane! Podobny mechanizm zachodzi w męskich głowach na widok ładnych kobiet. Choćby nie wiem jak starać się zaprzeczać, mimo dość długiego procesu ewolucji (wersja dla wierzących zakłada 40-letni spacer wychowawczy po pustyni, bez puszczy, ale za to z krótkim epizodem morskim) faceci nadal myślą o prokreacji.

Stawiam kolejną tezę. Ta będzie brzmieć, że to nie do końca jest tak, że to kobiety sprzedają. Sprzedaje to, co podpowiada nam podświadomość na widok ładnych kobiet. Chęć poczucia przyjemności. To korzystanie z mojego produktu, lub zakup mojej usługi ma Ci się kojarzyć z przyjemnością. Czasem, aby pokazać Ci tą przyjemność mogę sięgnąć po seks. Tej tezy jako ostatniej będę bronił. Zdaję sobie sprawę, że mogliście się w tym miejscu spodziewać tezy o tym, że to seks sam w sobie sprzedaje, ale ta teza byłaby daleka od prawdy. Na wszelki wypadek sprawdźmy ją w praktyce. Czy organizacja charytatywna poszukująca darczyńców powinna wykorzystywać zbyt atrakcyjne Panie, lub seksualne podteksty w swojej komunikacji marketingowej? Nie. Działalność charytatywna to przecież pokuta dla tych, którzy już wcześniej zdążyli narozrabiać. Czy bank promujący swoje usługi może przygotować kampanię z wykorzystaniem wizerunku atrakcyjnych modelek. Może, ale jeśli przekaz będzie bardziej seksualny niż powinien, to kampania nie będzie skuteczna. Przecież seks to dzikie emocje, a konto w banku powinno zapewniać spokój i bezpieczeństwo. Oczywiście da się zaprojektować i zrealizować skuteczną kampanię dla banku z wykorzystaniem erotycznych aluzji, ale będzie to zadanie bardzo ryzykowne, a w niektórych branżach lepiej stawiać na sprawdzone rozwiązania, niż na chwilowe przyjemności.

Jaka jest więc trzecia droga? Jak ją zastosować na rynku nieruchomości? Odpowiedzią jest umiar i wyczucie. Seks jest niezwykle potężnym narzędziem w rękach marketera. Jego zastosowanie przynosi bardzo dobre rezultaty, ale wiąże się z podwyższonym ryzykiem. Mieszkanie dla singla wyposażone w komplet wysokiej klasy skórzanych mebli i pomalowane na odważniejsze kolory aż się prosi, aby zagrać odrobiną erotyzmu. Potencjalny nabywca zapewne myśli podobnie. Typowy rodzinny dom na przedmieściach, w którym posadzimy dwie urocze agentki opowiadające o jego zaletach będzie bardziej ryzykownym rozwiązaniem. Tutaj lepiej sprawdzi się para mieszana. Jeśli odbiorca kreowanego przez Ciebie komunikatu utożsamia się z opowiadaną w nim historią to Ty już jesteś w domu. On niedługo w nim będzie, a jest to dom, który właśnie masz na sprzedaż.